piątek, 13 czerwca 2008
Printed in the USA
Inskrypcja pochodzaca z okladki "Eldest" - II czesci "Eragona":
"This is a work of fiction. Names, characters, places, and incidents either are the product of the author's imagination or are used fictitiously. Any resemblance to actual persons, living or dead, events, or locales is entirely coincidential."
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
5 komentarzy:
przetrwalas Najstarszego? Ja nie moglam skonczyc Eragona. A w drugiej czesci juz drugi rok jestem na drugim rozdziale
co chcesz, fajnie sie czyta, w porownaniu z "Eragonem" to niebo a ziemia :D
ale poczatek, owszem, przynudza
po jakiemu czytalas?
polskiemu a jakze, jeszcze zdarza mi sie tego jezyka uzywac
Wiesz, nie jest to dzielo najwyzszych lotow, ale jest w pewien sposob bardzo obiecujace.
Jak to powiedzial Malina: "druga ksiazka jest juz niezla, ale jesli trzecia bedzie o tyle lepsza od drugiej, co druga od pierwszej, to bedzie naprawde dobra"
Widzisz, moim zdaniem podstawowym problemem "Eragona" jest niedojrzalosc jego tworcy. Paolini pisal to w wieku lat 15 i - jakkolwiek chyle czola przed takim wyczynem w jego wieku - niestety to widac - nie udalo mu sie uniknac bowiem pewnej naiwnosci narracji. Ksiazka jest zbudowana wedlug klasycznego schematu mitu czy opowiesci bohaterskiej i wszystko dzieje sie dokladnie w tym momencie kiedy powinno - i przez to czytelniek sie nudzi, bo dokladnie wie co sie za chwile wydarzy. I nic - no moze poza wykluciem sie smoka - go wlasciwie nie zaskakuje.
Poza tym, piszac "Eragona" autor nie potrafil jeszcze eksponowac pewnych cech postaci i sytuacji tak, aby nie walilo po oczach, ze wlasnie to koniecznie chce odbiorcy pokazac. I przez to - niestety - zbyt szybko odgadujesz wiekszosc powiazan, ktore masz poznac dopiero w "Najstarszym".
Ale poza tym, jak juz przezyjesz wszystkie polityczne alianse pod Farthen Dur - druga ksiazke czyta sie juz przyjemnie. Bo w koncu pojawia sie, momentami nawet wartka, akcja i element zaskoczenia. I autor i bohater dorastaja, przestaja myslec w sposob (momentami az zanadto) infantylny. Fabula przestaje ciagnac sie za glownym bohaterem, przyczepiona do niego jak przyslowiowy rzep psiego ogona i zyskujesz oglad zdarzen dziejacych sie rownolegle w roznych miejscach Alagaesii. I przede wszystkim w koncu czujesz, ze czytasz powiesc, a nie szkolne wypracowanie.
I - pomimo, ze nie jest to jeszcze ksiazka, ktora okreslilabym mianem naprawde dobrej - to jest ona juz po prostu dobra. I ja osobiscie nie moge doczekac sie nastepnej :)
svibanj... przeczytalam kawalek polskiego przekladu... przyznaje: KOSZMAR!
Prześlij komentarz