wtorek, 23 października 2007

Zagranica...

Tak wiec wybralam sie na Wyprawe Zycia, by poznac Inna Kulture i zmierzyc sie z moimi jezykowymi (nie)umiejetnosciami... Rosjanie ponoc mawiaja: "Kura nie ptica, a Polska nie zagranica"... jakze czesto przypomina mi sie tutaj to przyslowie...


Poniedzialkowy poranek: wychodze pospiesznie z akademika usilujac zdazyc na pierwsze zajecia z przedmiotu zwanego Deutsch als Fremdsprache (Niemiecki jako jezyk obcy) i wpadam na mokrowlosa bladynke prawie wybiegajaca z budynku obok:
- Gehst du auch auf dem Sprachkurs?* - Spytalam
- Ja, ich bin auf Mittelstufe I
- Ich auch! Ich heiße Marta
- Ich heiße Malgosia
chwila ciszy
- No, tosmy sobie pogadaly...


Cieple jesienne popoludnie, maly placyk we Frankfurcie, w poblizu Instytutu Goethego: postanowilysmy z Marysia kupic cos warzywek i moze jakies jajka...
- Bitte zehn Eier**
- Und welche Größe?
- Hmm...
- Pani pytala jaki chcesz rozmiar (Marysia)
- Tak, wiem, zrozumialam. Tylko wlasnie sie zastanawiam... Nie wiem, moze te mniejsze? Hmm... Also ...
- To tych mniejszych, tak?

Innym razem wracam na chwile do akademika by zastac caly korytarz w dziwnym bialym pyle, z jakims bialo odzianym gosciem w centrum tego chaosu. No nic, robi cos to niech robi. Wypilam herbatke, zagryzlam kanapka i wypadlam jak przeciag, by biec na nastepne zajecia. Nagle zwatpilam, uslyszawszy cos brzmiacego dziwnie swojsko - rozgladam sie - tylko ten facet - halucynacje sluchowe, czy co? No nic, pytam wiec
- Haben Sie etwas gesagt?***
- Noo, mowie, zebys mnie tu nie straszyla.
(Nastepnego dnia obudzila mnie stara, dobra, polska kuurrrwa, z rzadka przerywana odglosem wiertarki)


Taka to zagranica.

____________________

*
- Idziesz na kurs jezykowy?
- Tak, jestem na Mittelstufe I (poziom)
- Ja tez! Mam na imie Marta
- A ja mam na imie Malgosia

**
- Poprosze 10 jajek
- Jaki rozmiar?


***
- Powiedzial Pan cos?